Chwilami w domu czuć już niemowlę - to efekt kolejnego prania mikroskopijnych ubranek. Już zupełnie nie pamiętam jak to jest mieć przy sobie taką kruszynkę.
Czekałam na ten moment dziewięć miesięcy... Może nieco mniej, bo przecież nie od razu wiedziałam, że to już.
Dwie kreski, które nas zaskoczyły, wywróciły plany, marzenia do góry nogami - ale w pełni zostały zaakceptowane. Był lęk, o to jak to będzie tym razem. Wewnętrznie bałam się kolejnego porodu. Bałam się powtórki z rozrywki, czułam, że nie jestem gotowa. Akceptacja przyszła po jakimś czasie.
Nie wiem, gdzie podział się ten czas pomiędzy wtedy, a dziś. Odmierzany przez kolejne tygodnie ciąży, kolejne fotografie rosnącego brzucha i jego zawartości. Próbowałam z całych sił odnaleźć się ponownie w ciążowej sytuacji - być może mój brak pewności wpłynął na to, że wszelkie działania i myślenia o ciąży, o wyprawce, o imieniu, o wszystkim co z nią związane tak bardzo odwlekałam.
Być może był to też syndrom drugiej ciąży, która przebiega szybciej, łagodniej i mniej zauważalnie ?
Któregoś lipcowego dnia, po ogłoszeniu na łamach sieci mego błogosławionego stanu - napisałam w żarcie, że odkąd pochwaliłam się ciążą, ubyło mi kilku "fanów" z profilu... Któraś z czytelniczek napisała, że to może dlatego, że czują się " oszukane".
Zamurowało mnie i do dziś mam w głowie ten komentarz.
Rozumiem, że kilka miesięcy wcześniej napisałam, że nie jestem gotowa na drugie dziecko, że poszpitalna trauma jest we mnie zbyt silna, żeby znów spróbować. Nie kłamałam.
Dziś również się boję. Nieco mniej, bo robiłam wszystko by zapobiec podobnej sytuacji - a moją siłą jest walka z lękiem, którą toczę do tej pory.
Więc z jedne strony cieszę się, że już za chwileczkę będzie po drugiej stronie, będzie z nami. Z drugiej trochę żałuję, że nie urodzę naturalnie. Początkowo wydawało mi się to bez znaczenia, z czasem jednak zaczęłam odczuwać coraz większą potrzebę spróbowania. Ale nie za wszelką cenę, nie z ryzykiem powtórzenia się sytuacji.
To smutne, że aby zapewnić sobie choć minimum odpowiedniego traktowania w trakcie ciąży, ale także i godny poród musimy tak naprawdę uciekać się do sztuczek, które zahaczają o niejedną naszą złotówkę.
Płacić za prywatne wizyty, za badania zarówno te podstawowe, jak i te dodatkowe, wybrać odpowiedniego lekarza, który będzie z nami w tej konkretnej placówce, tak aby wiedzieć, że ma się kogoś na miejscu - w razie czego.
W pierwszej ciąży tego wszystkiego mi zabrakło - a przecież to powinno być dobro podstawowe.
Odpowiednia opieka, pewność, że ktoś się nami zajmie bez względu na wszystko, bez względu na zawartość portfela i które sprawią, że będziemy się czuły bezpiecznie i komfortowo.
Ciąża i poród to powinien być wyjątkowy czas dla każdej kobiety. Jesteśmy źródłem nowego pięknego życia i bez względu na wszystko zasługujemy na wyjątkowe traktowanie. Na poszanowanie naszych praw, naszych intymności, ale także na wsparcie i choćby jeden pomocny gest, gdy go potrzebujemy.
Niestety - wciąż tak często się o tym zapomina...
Wciąż się boję - mimo wszystko.
Wierzę jednak w to, że jutro wszystko ułoży się pomyślnie, a za kilka chwil będzie już razem w czwórkę. I to co działo się dwa i pół roku temu nie będzie miało już dla mnie znaczenia.
Ponoć mój wpis o pierwszym porodzie jest bardzo rozemocjonowany i pisany na wyrost. Nie czytam go dziś, ale wstawiam tu, bo być może ktoś będzie chciał do niego sięgnąć.
Mój cud narodzin
Teraz możecie trzymać za nas kciuki, życzyć udanego rozwiązania i wierzyć, że to będzie dla nas wspaniały czas.
Czekałam na ten moment dziewięć miesięcy... Może nieco mniej, bo przecież nie od razu wiedziałam, że to już.
Dwie kreski, które nas zaskoczyły, wywróciły plany, marzenia do góry nogami - ale w pełni zostały zaakceptowane. Był lęk, o to jak to będzie tym razem. Wewnętrznie bałam się kolejnego porodu. Bałam się powtórki z rozrywki, czułam, że nie jestem gotowa. Akceptacja przyszła po jakimś czasie.
Nie wiem, gdzie podział się ten czas pomiędzy wtedy, a dziś. Odmierzany przez kolejne tygodnie ciąży, kolejne fotografie rosnącego brzucha i jego zawartości. Próbowałam z całych sił odnaleźć się ponownie w ciążowej sytuacji - być może mój brak pewności wpłynął na to, że wszelkie działania i myślenia o ciąży, o wyprawce, o imieniu, o wszystkim co z nią związane tak bardzo odwlekałam.
Być może był to też syndrom drugiej ciąży, która przebiega szybciej, łagodniej i mniej zauważalnie ?
Któregoś lipcowego dnia, po ogłoszeniu na łamach sieci mego błogosławionego stanu - napisałam w żarcie, że odkąd pochwaliłam się ciążą, ubyło mi kilku "fanów" z profilu... Któraś z czytelniczek napisała, że to może dlatego, że czują się " oszukane".
Zamurowało mnie i do dziś mam w głowie ten komentarz.
Rozumiem, że kilka miesięcy wcześniej napisałam, że nie jestem gotowa na drugie dziecko, że poszpitalna trauma jest we mnie zbyt silna, żeby znów spróbować. Nie kłamałam.
Dziś również się boję. Nieco mniej, bo robiłam wszystko by zapobiec podobnej sytuacji - a moją siłą jest walka z lękiem, którą toczę do tej pory.
Więc z jedne strony cieszę się, że już za chwileczkę będzie po drugiej stronie, będzie z nami. Z drugiej trochę żałuję, że nie urodzę naturalnie. Początkowo wydawało mi się to bez znaczenia, z czasem jednak zaczęłam odczuwać coraz większą potrzebę spróbowania. Ale nie za wszelką cenę, nie z ryzykiem powtórzenia się sytuacji.
To smutne, że aby zapewnić sobie choć minimum odpowiedniego traktowania w trakcie ciąży, ale także i godny poród musimy tak naprawdę uciekać się do sztuczek, które zahaczają o niejedną naszą złotówkę.
Płacić za prywatne wizyty, za badania zarówno te podstawowe, jak i te dodatkowe, wybrać odpowiedniego lekarza, który będzie z nami w tej konkretnej placówce, tak aby wiedzieć, że ma się kogoś na miejscu - w razie czego.
W pierwszej ciąży tego wszystkiego mi zabrakło - a przecież to powinno być dobro podstawowe.
Odpowiednia opieka, pewność, że ktoś się nami zajmie bez względu na wszystko, bez względu na zawartość portfela i które sprawią, że będziemy się czuły bezpiecznie i komfortowo.
Ciąża i poród to powinien być wyjątkowy czas dla każdej kobiety. Jesteśmy źródłem nowego pięknego życia i bez względu na wszystko zasługujemy na wyjątkowe traktowanie. Na poszanowanie naszych praw, naszych intymności, ale także na wsparcie i choćby jeden pomocny gest, gdy go potrzebujemy.
Niestety - wciąż tak często się o tym zapomina...
Wciąż się boję - mimo wszystko.
Wierzę jednak w to, że jutro wszystko ułoży się pomyślnie, a za kilka chwil będzie już razem w czwórkę. I to co działo się dwa i pół roku temu nie będzie miało już dla mnie znaczenia.
Jedno z pierwszych zdjęć, które zapoczątkowało "Projekt 40".
Ponoć mój wpis o pierwszym porodzie jest bardzo rozemocjonowany i pisany na wyrost. Nie czytam go dziś, ale wstawiam tu, bo być może ktoś będzie chciał do niego sięgnąć.
Mój cud narodzin
Teraz możecie trzymać za nas kciuki, życzyć udanego rozwiązania i wierzyć, że to będzie dla nas wspaniały czas.
11 komentarze
,
by mama-granda