Wiecie, żaden ze mnie fotograf. Choć fotografię lubię - może nie jestem pasjonatką - ale lubię.
Lubię moment, lubię dobre ujęcia, dobre kadry. Przede wszystkim te niewymuszone, nieprzesadzone, bez zbędnych ustawek.
Nie mogłabym być profesjonalnym fotografem, bo nie ma we mnie ani ciut ogłady. Niby gdzieś tam, kiedyś przeczytałam kilka "złotych zasad" fotografii, ale nie wiele z nich pamiętam, nie wiele mogłabym o ich właściwościach powiedzieć i nie jestem pewna czy potrafię w ogóle je w praktyce zastosować. Możecie być pewni, że kolejnego poradnika o fotografii u mnie nie znajdziecie.
Nie lubię być fotografowana, choć w tym roku na wakacjach pozwoliłam mężowi zrobić sobie kilka zdjęć. To chyba przychodzi wraz z większą akceptacją siebie i swojego wyglądu - tak mi się wydaje. Lubię za to dzierżyć w dłoni aparat, bawić się momentem.
Lubię to, że samo zdjęcie jest nośnikiem chwili, tego co na pierwszy rzut nieuchwytne dla naszego oka. Lubię wracać do dawnych zdjęć i przywoływać cały kontekst. Lubię też to co w niej niedopowiedziane.
To jest to, co w fotografii lubię najbardziej - nawet, gdy jest ona praktykowana przez amatora.
Nie przemawiają do mnie jako takie "piękne widoki", ani nie zachwycam się perfekcyjnymi (pod względem technicznym) kadrami, ani rzeczywistością nagiętą przez Photoshopa.
Aczkolwiek w jakimś aspekcie względy estetyczne mają znaczenie...
Moim zdjęciom daleko do perfekcji, aparat, który robię zdjęcia nie raz mnie zawstydza, nie mówiąc o rozczarowywaniu.
Ale być może przyjdzie lepsze - może zaczaruję tym postem mojego męża, który w końcu dam mi zielone światło do zakupu czegoś lepszego do cykania. Dla mojej przyjemności.
Może jak pójdzie eter to nie będzie miał wyjścia...
Właściwą sesję znajdziecie na blogu BAMBOLINA
Głównym bohaterem sesji jest sweterek jelonek dostępny w sklepie internetowym Bamboliny.
No komentarze
,
by mama-granda