Obiecałam sobie, że tym razem będzie inaczej. Będzie lepiej, bo nie pozwolę sobie wmówić, że "ciąża -to -nie -choroba". Owszem, wciąż jestem zgodna, co do tego, że to "nie-choroba", ale dzisiaj już wiem, że to stan wyjątkowy, który zasługuje na szczególne traktowanie.
Za pierwszym razem odmawiałam sobie wszystkiego - dodatkowego snu, pierwszeństwa w kolejce, miejsca w autobusie... machałam ręką na gesty innych, ale z drugiej strony nie oburzałam się, aż tak gdy tych gestów brakowało. Wmówiłam sobie, że nie jestem nikim wyjątkowym, że mój odmienny stan nie wymaga szczególnego traktowania. "Bo przecież wszystkie przez to przechodzą". Nie użalałam się, nie jęczałam, nie budziłam męża w środku nocy z błaganiem o kiszone z lodami waniliowymi, nie wymagałam od niego niczego - oprócz tego, żeby był.
Dziś wiem, że głupia byłam...
...i znów popełniam ten sam błąd, a wiem, że wzięłam na siebie za dużo.
Wmawiam sobie, że to tylko tydzień jeszcze, choć upały mnie wykańczają, zdycham na odcinku kilkuset metrów, wracam do domu padnięta po pracy, widzę jak tracę kontrolę nad moim otoczeniem (pojęcie kontroli jest mi ostatnio bardzo bliskie- choć tylko jako mrzonka i za nic w świecie tej kontroli nie mogę posiąść.), domem. Nad Leą, widzę jak przelatują mi wspólne momenty, gdy na wpół przytomna kładę ją spać zapominając o wieczornej kąpieli.
Nie wymagam traktowania nadzwyczajnego, ale chciałabym samą siebie traktować lepiej. Dla własnego komfortu, dla własnego poczucia, że jest dobrze, że to piękny stan. Pozbyć się przekonania i poczucia wstydu, że wymagam zbyt wiele.
Za pierwszym razem odmawiałam sobie wszystkiego - dodatkowego snu, pierwszeństwa w kolejce, miejsca w autobusie... machałam ręką na gesty innych, ale z drugiej strony nie oburzałam się, aż tak gdy tych gestów brakowało. Wmówiłam sobie, że nie jestem nikim wyjątkowym, że mój odmienny stan nie wymaga szczególnego traktowania. "Bo przecież wszystkie przez to przechodzą". Nie użalałam się, nie jęczałam, nie budziłam męża w środku nocy z błaganiem o kiszone z lodami waniliowymi, nie wymagałam od niego niczego - oprócz tego, żeby był.
Dziś wiem, że głupia byłam...
...i znów popełniam ten sam błąd, a wiem, że wzięłam na siebie za dużo.
Wmawiam sobie, że to tylko tydzień jeszcze, choć upały mnie wykańczają, zdycham na odcinku kilkuset metrów, wracam do domu padnięta po pracy, widzę jak tracę kontrolę nad moim otoczeniem (pojęcie kontroli jest mi ostatnio bardzo bliskie- choć tylko jako mrzonka i za nic w świecie tej kontroli nie mogę posiąść.), domem. Nad Leą, widzę jak przelatują mi wspólne momenty, gdy na wpół przytomna kładę ją spać zapominając o wieczornej kąpieli.
Nie wymagam traktowania nadzwyczajnego, ale chciałabym samą siebie traktować lepiej. Dla własnego komfortu, dla własnego poczucia, że jest dobrze, że to piękny stan. Pozbyć się przekonania i poczucia wstydu, że wymagam zbyt wiele.
52 komentarze
,
by mama-granda