Gdy matka ma wychodne...
21:16Od czasu do czasu następuje TEN moment - ten dzień, ten wieczór, gdy mam (mamy) " wychodne". Wyczekiwane, upragnione, opatrzone hasłem - wolność ! Bez dziecka, bez pieluch, bez partnera, BEZ OGRANICZEŃ.
Wpadam w błogostan, w szaleństwo wolnego wieczoru, a głowa pełna myśli o tym jak to dobrze się wreszcie wyrwać, odreagować i mieć w nosie porozrzucane po podłodze zabawki...
Przecież męża mam wspaniałego, przecież nawet problemu nie robi tylko zachęca - IDŹ !
(To ten moment - "nie mam w co się ubrać, dawno fryzjerki nie odwiedzałam... Chyba mi się nie chce... Może jednak zostanę w domu?").
Dziecięciu memu przecież krzywda się nie stanie, palcem wytykać nie będzie, że matka wyrodna, wieczorem porzuca, do snu nie utuli... a jak utuli to tylko siebie, pod wpływem bliżej nieokreślonej ilości wina... Troszkę nam się należy, za każdy dzień przesiedziany w domu.
Ale jest też druga strona medalu. Już na miejscu, już w innym otoczeniu, już bez pieluch i rozlanego mleka. I niby wszystko ok.
A jednak to mleko w głowie się rozlewa. Tysiące pytań, małych tęsknot, bo matka nie przyzwyczajona do porzucania dziecięcia swego.
Czy już śpi? Czy zjadła całe mleko? Usypiał ją, czy pozwolił zasnąć samej? Kolejny kieliszek? Proszę nalej.
Pewnie zapomniał umyć zęby i nie poskładał zabawek na koniec dnia... Pewnie złą koszulkę założy, spoci się w nocy, upały takie... Kolejny? Kolejny. Duszno w tej kuchni strasznie...
I w głowie światełko, że robi się późno, że przecież matka wychodne ma wieczorem, a rano ono już nie obowiązuje. Bo paktu z ojcowskim diabłem nie podpisała, umowy na poranki spokojne, gdzie ból głowy mógłby się rozchodzić, błogo, pod poduszką, poranek cały, a nawet popołudnie. Bo o szóstej z hakiem wstać trzeba. Pierwsze mleko podać, pewnie już nie zaśnie, pewnie będzie chciała czytać poranną bajkę. I na nic chowanie głowy pod poduszkę, udawanie, że się nie słyszy. Mleko, nocnik, ból głowy, wracamy do rzeczywistości w której nie ma miejsca na niedyspozycje.
Gdzie wczoraj wspaniały mąż, zapomniał o ząbkach, zabawek nie poskładał, więc boli, bo drewniane klocki bolą jak się je depnie gołą stopą.
Ta wolność okazała się być zupełnie inna niż się spodziewałam. To taka wolność, która gdzieś tam w podświadomości sama ograniczenia sobie narzuca i do domu karze wracać. Lampki żółte i czerwone zapala... I niby matce też się należy, a jednak matka nie do końca sobie pozwala...
Bo kto rano kaczki nakarmi potem?



Nie często spotkacie u nas polecane zamawiajki, ale jak już coś zamówimy to musi być naj. Najlepszą rekomendacją jest opnia taty Jot., który w nosie ma to co w szafie u nas piszczy, to spódniczkę od BOMALI zaliczył do swoich bestów. :)
29 komentarze
Kochana,a Ty mi taka znajoma się wydajesz .. no nie wiem czemu ;) och ja to takich wychodnych mało mam,a mąż mój raczej nie należy do tych co wręcz wypychają za drzwi bym się rozerwała ;( mimo wszystko Ci zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńBo my z jednego województwa, to pewnie dlatego ;P Ustaw męża do pionu i niech da Ci odpocząć! ;)
Usuńteż mam takie pytania kiedy wychodze w głowie jak ty :) ale zdecydowanie za rzadko robie sobie takie wolne wieczory :( inne koleżanki też mają dzieci i niekoniecznie partnerzy są chętni do zostania z dziećmi :/
OdpowiedzUsuńOh, ja też nie często, to chyba był mój drugi w przeciągu ostatniego pół roku. ;)
Usuńtrzeba korzystac jak jest taka okazja ;) pozdrawiamy ;) NELUSIOVO
OdpowiedzUsuńAż mnie wyrzuty sumienia wzięły, bo ja czasem wychodzę i jakoś spokojną mam głowę wtedy ;)
OdpowiedzUsuńNo to ja zazdroszczę. Ale może kiedyś mi się znudzi to ciągłe rozmyślanie! ;)
UsuńNie no z tymi wyrzutami to żartowałam ;) Może dlatego tak jest że nie często ją zostawiasz. Ja do pracy wróciłam jak nie miała jeszcze 4 miesięcy i pamiętam, że odchorowałam to strasznie. Wycie wtedy było kilka tygodni na maksa, że wyrodna matka ze mnie. Potem jakoś powoli się udało zdystansować i to zostawianie stawało się lżejsze więc jak się teraz zdarzy wieczór bez dziecięcia to go traktuję jak coś ekstra tylko dla mnie - wiesz to w ramach dbania o higienę psychiczną matki :)
UsuńOj tak, święte słowa, świętych zdań cała masa.
OdpowiedzUsuńCzasem nawet mam wrażenie, że jeśli i kilka litrów wina bym w siebie wlała, to tak natura matkę stworzyła, że upić się nie upije i myśli wciąż...
No to musimy się umówić na te kilka litrów i z głowy :D
UsuńCudne te Wasze zdjęcia wspólne, a to z prawej strony ostatnie to już na maksa piękne :) Lea taka w Ciebie wtulona !:) Pokazujcie się częściej razem !
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;) Nie często mamy okazję "pokazać się" razem, bo tata Jot. stroni od aparatu i nie wiele takich mamy.;)
UsuńJa zawsze jak juz wychodne mam to mysle sobie,ze wolalabym byc z nimi. A jak jestem z nimi to chce wychodne. Osobowosc paranoidalna normalnie ;)
OdpowiedzUsuńAle fakt tez jest taki,ze ja chce bardzo a pozniej sama.sobie wymyslam cos zeby nie isc...nie dotrzec...nie zostawic...najgorsze w tym temacie sa wyjazdy sluzbowe....wtedy wymyslanie na nic sie zda. Ale jak sie iu zoswoje to leci;) leci z gorki na pazurki :)
No i kolejny raz muszę przybić Ci piąteczkę :P
Usuńnie ma to tamto;)
UsuńNo i widzisz, jak dobrze wyjść! tylko, żeby tej matczynej myślenicy nie było:)
OdpowiedzUsuńPrzestaniemy myśleć jak się we wrześniu spotkamy :P
UsuńOj jakie to znajome co piszesz, jak bliskie.
OdpowiedzUsuńMy mamy tak już zawsze mieć będziemy.
Matka też człowiek i czasem od życia jej się coś należy!
OdpowiedzUsuń;)
Prawda!
UsuńU mnie jest dokładniusio to samo, a nawet lepiej, bo zamiast zajmować sie relaxem i ploteczkami...oglądam zdjęcia i filmiki z córa moją - dziecko jest jak uzależnienie ;-) ale Pan Mąż mój te same sygnały uzależnienia objawia, więc jak wychodzimy we dwoje i tak jestesmy we troje ;-*
OdpowiedzUsuńHobiBobi
Usuń
Ja ma tak samo,....zresztą ja baaardzo rzadko wychodzę....nawet jak w dzień wyjdę na godz a mąż z małym zostanie a ja z Wiką idę to myślę jak oni sobie tam radzą...i zawsze tak mam...zawsze....echhhh....
OdpowiedzUsuńNormalka najwyraźniej- trzeba zorganizować jakiś meeting z dala od dzieci w głowach.;)
UsuńJest w tym coś. Mimo,że ja wychodne mogę mieć, kiedy zechcę właściwie, to jednak wciąż myślę i myślę. I tak jakoś niekoniecznie mi ta godzina wolności czy dwie większą przyjemność sprawiają, kiedy wiem,że Ona tak lubi zasypiać, kiedy i Mama i Tata na tę chwilę są obok. Razem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie,te żółte i czerwone lampki...Tak naprawdę to się "odmóżdżymy", kiedy nasze dzieci będą miały ponad dwadzieścia lat...
OdpowiedzUsuńkurcze ja mam Madzie non stop i strasznie mi czasem tego bycia sam na sam brakuje,tego luzu spokoju!i czasem jak mąż jest w domu to niby mam czas dla siebie ale jakoś mi brak tej małej złośnicy ;) jak chodziła do przedszkola co od września znów nas czeka!to jakoś tak mi dziwnie zakupy trwały raz dwa bo nikt mi głowy nie zawraca ale przynajmniej coś zrobie na spokojnie :) czasem aby nie zwariować coś się nam od życia należy!
OdpowiedzUsuńbuziaki
Matki tak mają... Mam i ja! Gdy ręce wolne odpoczywają, umysł się męczy! Pozdrawiamy z dzidziulkowa :)
OdpowiedzUsuńUWAGA!!! DO PROGRAMU W TELEWIZJI OGÓLNOPOLSKIEJ POSZUKUJEMY RODZIN Z DZIEĆMI!!! CAŁA POLSKA
OdpowiedzUsuńNie pracujesz i zajmujesz się dziećmi w domu? Twoja rodzina wciąż Cię krytykuje, że "nic nie robisz"?
Poszukujemy rodzin w całej Polsce, gdzie kobieta nie pracuje zawodowo, zajmuje się domem i dziećmi, a czuje się niedoceniana i krytykowana przez męża lub innych członków rodziny. Zgłoszenia oraz dodatkowe informacje - prosimy kierować na adres - [email protected]
Dziękuję, że jesteś