Matki w Sieci vol. 2
18:01Pisanie o tego typu spotkaniach to nie lada wyzwanie.
To też duża odpowiedzialność, bo nigdy nie wiesz jak odbiorą je inni.
Można komuś zupełnie nieświadomie "odebrać" chleb dla dzieci, choć wrażenie mam, że na chleb im jednak nie brakło.
Pozwoliłam sobie odsapnąć, aby nie popełnić błędów, które zostały mi wytknięte ostatnim razem. O tu .
Jednak jak zawsze będzie rzetelnie, po mojemu i moi drodzy, reklamacji tym razem nie przyjmuję.
O matkach w sieci można było poczytać TU. Dziś powoli rozrasta się również fanpage na Facebooku.
Znając dziewczyny to będzie coś więcej niż tylko fanpage. Dziewczyny cudowne, jedynie i niepowtarzalne. Takie "swojskie", odważne, ale pracowite i z sercem wkładanym w swoją pracę. Bo przecież nikt im nie kazał, nikt im za to nie płacił. Zupełnie z własnej woli, z chęci do działania, zamiast siedzenia z założonymi rękam, zainicjowały cykl spotkań, bardzo wartościowych.
Już na samym etapie rekrutacji odwaliły kawał dobrej roboty, bo chętnych było mnóstwo, a ilość miejsc ograniczona. Jednak sprawiedliwość to sprawiedliwość, nie było podziału na blogi lepsze i gorsze, działające od dawien dawna, zrzeszające setki i tysiące fanów czy działające od miesiąca i mające tych fanów zaledwie pięćdziesięciu. Wszyscy jesteśmy tacy sami.
Cztery miesiące ich ciężkiej pracy, zapewne setek telefonów i miliona odmów, sprawiły, że mogłyśmy spotkać się w jednym miejscu.
W miejscu wyjątkowym, jakim jest Palarnia Kawy Kelleran . Parzenie kawy z syfonu było niesamowite ! Nie mówiąc już o jej smaku, który powitał nas na samym początku.
Wielka szkoda, że miejsce jest odległe, choć nie wyobrażam sobie usytuowania tak ogromnego fortu w centrum Krakowa. Jednak lokalizacja sprawia, że trudno jest dostać się tam przejezdnym. Aczkolwiek jeśli staniecie choć na jeden dzień, choć jedną nogą w Krakowie, zachęcam was do zajrzenia tam ! Patuhall'owa nawigacja doprowadziła nas na miejsce, więc nie jest tak źle !
Część warsztatowo- wykładowo-motywacyjna? Wyśmienita, choć niedyspozycja naszego głównego fotografa, sprawiła, że utraciliśmy szansę na podszkolenie się z tajników z fotografii, a jak przyjrzycie się zdjęciom jego autorstwa, pochodzących właśnie ze spotkania, zauważycie, że było od kogo się uczyć. A latał jak oszalały, tryskał energią i pozytywnym nastawieniem. Cacynkowa rodzina, nie dość, że piękna to jeszcze niesamowita !
Mamo Pracuj, coś totalnie dla mnie, bo z jednej strony dały motywację do działania, a z drugiej dziewczyny wskazały na trudność z jakimi możemy się spotkać podejmując próbę działania na własną rękę. Jedno jest pewne - da si, choć potrzeba na to czasu ! Niekoniecznie 12 h w korpo. (Ble !)
Ominął mnie BAM i choć "boję się" osób pokroju Pani Edyty ( boję, bo nigdy nie będę tak charyzmatyczna jak ona i za każdym razem czuję się taaaaaaaka malutka...), to cieszę się, że dołączyła ona do spotkania Matek w Sieci, bo jedną z rzeczy, którą wyniosłam z jej mowy o byciu Kurą Domową, to fakt, że mam ogrom szczęścia. Bo dom jednak posprzątany, bo mam czas na książkę, bo mam czas na wyjście od czasu do czasu bez dziecka, bo mam męża, który mi w tym pomagam i który mi to umożliwia. Więc doceniłam i zobaczyłam jak wiele jednak mam. Mam nadzieję jednak, że mamy, którym tego brakowało, po wykładzie Pani Edyty, zawalczyły o swój kawałek podłogi i czas tylko dla siebie. :)
Działo się dużo i bardzo. Trudno było nas uciszyć, trudno było nas opanować. Okazałyśmy się totalnie bez ogłady i wciąż paplające o dzieciach. Tak, matki, które spotykają się sam na sam wciąż rozmawiają o dzieciach!
Jednak jeszcze przed samym spotkaniem , padło pytanie z ust Frankowego taty.
Po co? Jaki w tym sens?
I było to dobre pytanie, bo nie potrafiłyśmy dać jednoznacznej odpowiedzi. Ale dziś już wiem po co i jaki w tym sens.
W nosie mam wszystkich, którzy "gardzą" tym co robię, którzy nie potrafią poukładać sobie tego wszystkiego w swojej małej główce i po prostu zrozumieć, zaakceptować.
Spotkanie Matek w Sieci utwierdziło mnie w tym, że mam po co to robić, mam dla kogo i nie jestem w tym sama. Bo pisanie do wirtualnych osób i czytanie tego co oni mają do napisania, jest czymś zupełnie innym, niż spotkanie ich w rzeczywistości, paplanie przez długie minuty o pierdołach. Tu nie ma miejsca na kreację, wydaje mi się, że chyba nawet nie ma takiej potrzeby. Jest się jakim jest, grubym, chudym, ładnym, brzydkim, rozmownym, cichym, Panią Edytą...(;)) . Pewnych rzeczy nie da się ukryć, a w prawne oko wychwyci jednak większość fałszu płynącego od danej osoby.
Bałam się takiego spotkania, bałam się osób z którymi przyjdzie mi spędzić te kilka godzin w ciemnej fortecy.
Zupełnie niepotrzebnie, zupełnie bez sensu. Okazało się, że nie był to spęd domowych kwok, nie mających własnego życia poza sferą blogową, szwendających się w wytartych dresach i tworzących iluzję szczęśliwego życia.Bo przyszyły matki takie jak ja, pełne pasji, pełne miłości do swoich dzieci, ale jednocześnie zwyczajne, "normalne". Które czerpią radość z pisania, tworzenia i po prostu bycia MATKĄ.
Wlepka, której już z siebie nie zdejmiemy.
Taki w tym sens.
Dziękuję, że mam przyjemność bycia jedną z was.
Wyczekujemy wideo relacji ze spotkania.
Zdjęcia ( oraz film) autorstwa męża cudownej Cacynki
13 komentarze
Pięknie wszystko przygotowane, pięknie obfotografowane, pięknie opisane - nic tylko pozazdrościć takich spotkań :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Opisałaś to tak, że aż chciałoby się tam być :)
OdpowiedzUsuńoj szkoda, że ja na takim spotkaniu nie byłam.... zazdroszczę :) ale to już kiedyś tobie pisałam :D
OdpowiedzUsuńMiło się czytało... nie mogłam się doczekać :)
OdpowiedzUsuńDla mnie w całym tym spotkaniu najważniejsze było to, że spotkałam ludzi, matki, które cieszą się z tego, że robimy to co kochamy, bo poza sferą matkowo-blogową jest już bardzo różnie.
A wiesz, że dopiero mnie uświadomiłaś, że my faktycznie rozmawiałyśmy głównie o dzieciach? Matki wariatki!:)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam ale już to kiedyś mówiłam :D
OdpowiedzUsuńWitam, nominowałam Cię do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńO szczegółach możesz przeczytać na moim blogu - http://agata.skaruz.com/2013/10/liebster-blog-award/
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Fajny tekst. Bardzo spójny z tym, co napisała Farnkowa mama. Podobne odczucia miałam czytając oba. To świadczy chyba, że naprawdę było przyjemnie, inspirująco, a przede wszystkim pouczająco... Miło się czytało, że takie spotkania, to coś więcej niż reklama i prezenty od sponsorów i nie daj Boziu "Pijar". Ps. A kawa to juz na bank musiała być wyśmienita :)))
OdpowiedzUsuńAleż zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie był to spęd kwok :) Mnie to spotkanie też wiele dało. Chociażby dla tego, że będąc w ciąży od pewnej znajomej słyszałam, że teraz już koniec podróży, kawek z koleżankami, koniec przyjemności tylko dla siebie.. teraz będzie tylko dziecko. To spotkanie udowodniło mi, że nie jestem złą matką, która czasem wyjdzie sama, bez dziecka, która realizuje swoje marzenia i pasje, która nie zamyka się w domu. Bo można wszystko pogodzić, tylko trzeba chcieć i patrzeć trochę szerzej, a nie stereotypowo.
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś :)) a choć pełni zdjęć nie widziałam wierzę, że są mistrzowskie, tak jak wszystkie w wykonaniu Kasi i jej męża :)
OdpowiedzUsuńJejku ja jestem tak daleka od wszystkich takich akcji, nie mam jakoś weny na to, ale czasu :( ale myślę, że fajnie tak się spotkać, pogadać... gdy ludzie się rozumieją, mają wspólne pasje, zainteresowania, kawałek świata :)
OdpowiedzUsuńpieknie to wszystko wygląda - może następnym razem uda się pojechać.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś